Czy masz jakieś niepotrzebne kości? CZĘŚĆ II.

Wcale nie jesteśmy doskonali. Proces starzenia się to horror.

Nasza siatkówka w oku skierowana jest odwrotnie niż powinna.

Kolejna inspiracja do wyzwania naukowego.

W ogóle nasz wzrok, słuch czy węch są po prostu przeciętne. Mamy niepotrzebne pozostałości po ogonie – każdy wie jak boli stłuczenie kości ogonowej. Zdecydowanie mamy zbyt dużo kości w nadgarstkach. Wiele zwierząt wytwarza potrzebne im witaminy, my zaś musimy dostarczać je z zewnątrz. Jesteśmy słabo dostosowani do klimatu: albo się nadmiernie męczymy i pocimy w tropikach, albo nasze bezwłose ciało po prostu marznie w chłodnym klimacie, więc wymaga sztucznej ochrony w postaci ubrań. Nasze nerwy mają nietypowy przebieg, a niektóre mięśnie nie są nawet do czegokolwiek przytwierdzone. Nasze węzły chłonne to koszmar, powodują wiele szkód w organizmie, a czasem atakują ciało gospodarza. Nasz cudowny, niesamowity mózg też ma wiele ograniczeń: mamy słabą pamięć i fatalną orientację w przestrzeni. Porównajmy się chociażby z migrującymi słoniami, motylami czy ptakami, które pokonują bezbłędnie tysiące kilometrów; my zaś potrafimy zgubić się w rodzinnym mieście lub w galerii handlowej, gdzie są oznaczone wszystkie korytarze i wszędzie wiszą jej plany. Umysł często płata nam figle, ponieważ jest podatny na złudzenia. Jesteśmy ofiarami licznych chorób psychicznych, niestety często ulegamy negatywnym emocjom, pokusom, i słabościom, które nas dosłownie zabijają – wymienię tu chociażby skłonność do przejadania się, spożywania nadmiernej ilości cukru, tłuszczy lub soli, lenistwo czy po prostu chęć mordowania naszych bliźnich wywołanymi wojnami. Mamy nawet problem z rozmnażaniem się.

Okazuje się jednak, że każda cecha naszego ciała, nawet ta najgorsza ma swoją historię i pochodzenie. Weźmy pod uwagę naszą skłonność do otyłości, która miała znaczenie setki tysięcy lat temu kiedy było bardzo trudno o jedzenie, więc objadanie się miało sens. Ale dzisiaj? Albo weźmy defekty naszych kolan, bóle stawu biodrowego, dyskopatię czyli zwyrodnienie krążków międzykręgowych, które w końcu mogą po prostu pęknąć albo wypaść, skoliozę kręgosłupa, bóle kości krzyżowej, zwichnięcia, naderwania ścięgien czy przyczepów mięśni. To wszystko w zasadzie jest cena jaką musimy zapłacić za spionizowanie naszego ciała. Chociaż dwunożność to bardzo nietypowy sposób poruszania się, to w ogólnym rozrachunku i tak się opłaca. Stając się istotami dwunożnymi uwolniliśmy nasze ręce. Dzięki temu możemy dłońmi wytwarzać narzędzia, grać na instrumentach, tworzyć dzieła sztuki, a nawet rozmawiać gestykulując w języku migowym. Początki tego procesu były oczywiście mniej wyrafinowane. Dzięki uwolnieniu rąk mogliśmy także polować, walczyć, brać dzieci na ręce czy przenosić jedzenie i dobytek, czy nawet rannych lub chorych współtowarzyszy. I na wszystko potrzebny był czas. A cierpliwości brakuje nam najbardziej. Zmiany zachodzące w naszym ciele i w jego funkcjonowaniu dokonują się na drodze drobnych kroków.

Nawet nasze DNA przepełniają niedziałające lub popsute geny. Zaś dawne infekcje pozostawiły w nim mnóstwo „genetycznych nieboszczyków”. To kody od dawna martwych wirusów, które z każdym podziałem komórkowym powielamy, aby w końcu przekazać je dzieciom. Mutacje są często szkodliwe, ale z drugiej strony ich losowy charakter jest gwarantem różnorodności i śladem czterech miliardów lat walki o przetrwanie i naszego pochodzenia. © Andrzej Boczarowski

jsw1a jsw1a